Ślub w Portovenere po raz drugi
Im dłużej pracujemy w branży ślubnej, tym większy wachlarz pięknych miejsc mamy na fotograficzno-filmowym koncie. Coraz więcej miejsc odwiedzamy również po raz drugi. Przyznajemy jednak, że powrót do Włoch, na ślub w Portovenere sprawił nam wyjątkowo dużo radości. I nie tylko dlatego, że egzotyka, że piękne widoki, bajeczna pogoda. Że roześmiani Włosi, zachwyceni turyści, słowem wręcz nieziemski klimat na ślub.
To właśnie taki mały incydent zapadł nam mocno w pamięć i uczynił wyjazd jeszcze bardziej niezwykłym. No bo wyobraźcie sobie, że po dwóch latach trafiacie do tego samego kościoła w Portovenere a organistka wita Was słowami „Aaa! Polacco, I remember!”. Okazuje się bowiem, że nikt więcej na przestrzeni lat, nie poprosił o zgaszenie podczas ceremonii pomarańczowych lamp doświetlających wnętrze kościoła! Przypomnieliśmy sobie jak przed poprzednim wyjazdem kombinowaliśmy jak to zrobić, żeby ksiądz zgodził się na wyłączenie sztucznego oświetlenia, które, byliśmy pewni, zniszczy magię XII-wiecznego kościoła. Wtedy się udało, tym razem było nawet łatwiej!
Ślub w Portovenere po raz pierwszy
Tym razem w Portovenere, oprócz reportażu fotograficznego, przygotowywaliśmy także klip ślubny. I znów, przyznajemy szczerze – nie sądziliśmy, że zaledwie po 3 latach od nakręcenia pierwszego filmu, będziemy tworzyć je nad Morzem Liguryjskim!
Bo dokładnie 3 lata wcześniej poczuliśmy, że jesteśmy gotowi wdrożyć w życie ciche marzenie sprzed lat i zająć się także ruchomym obrazem. Po raz kolejny więc łechce nas miła myśl, że naprawdę warto podążać własną drogą. Robić to, w co się wierzy, po swojemu, nawet jeśli nie do końca przystaje to do tego, jak pracują inni.
Elopement we Włoszech
Nie mamy pewności kiedy tak naprawdę dotarło do nas, że tego dnia, oprócz nas wraz z Irą i Marcinem będzie tylko garstka osób. Taka garstka co ją można policzyć na palcach u rąk. Bo co tu dużo mówić, Ira i Marcin zdecydowali się na taki w sumie elopement we Włoszech. Zdaliśmy sobie więc sprawę, że to będzie nie tylko piękny i malowniczy, ale i niezwykle kameralny ślub. Że będziemy cały czas tak bardzo bardzo blisko. Bez możliwości skrycia się w tłumie, bez możliwości przyczajenia się i chwytania momentów gdzieś zza trzeciego rzędu gości.
I odczuliśmy, chyba jak nigdy dotąd, jak ważna może być nasza praca.
Ira, Marcin, dziękujemy.